środa, 22 czerwca 2016

Rozdział 2 (cz. 1): Pozwól sobie...

LILIANA

Moją jedyną pasją przez całe życie były książki. No i wkurzanie ludzi, ale to się raczej nie liczy.
Pisałam własne dzieła, a sukces osiągnęło jedynie to, które pisałam tylko dla odstresowania, to które w ogóle nie wymagało myślenia przez czytelnika owego dzieła.
Opowiadanie Let you know  było o Lucy, czyli dziewczynie, która jest ideałem z wyglądu i charakteru. Niczego się nie boi, jest piękna, facetów ma na pęczki. Taka typowa Maryśka z milionów innych opowiadań m. O byciu kimś takim marzy każda nastolatka, muszę przyznać, że ja też. Opisywałam jej rozterki życiowe, które ograniczały się do tego czy chcę być z chłopakiem o imieniu Calen, czy może woli Kevina.
Po pewnym czasie, zdałam sobie sprawę z jednego błędu, jaki popełniłam pisząc to. Mianowicie nie miałam nic wspólnego z Lucy, nie potrafiłam się z nią utożsamiać.
No ale poprawić starych rozdziałów nie mogłam, to ja musiałam się zmienić.
I w ten oto sposób stałam się niemal żywą wersją bohaterki opowiadania. A nie zawsze było to dobre.

↗ ↙ ↖ ↘ ↗ ↙ ↖ ↘ 

Piątek nadszedł szybciej niż mogłam się spodziewać i raczej nie muszę wspominać o tym, że myślałam tylko o Luke'u. Mogę zwalić to na fakt, że przy drugim spotkaniu śpiewał pod moim oknem, ale nie oszukujmy się.
Chwilę po umówionej godzinie pojawiłam się pod Benny's. Nie nazwę tego modnym spóźnieniem, bo po prostu się nie wyrobiłam na czas. Co poradzę, że taka jest moja natura.
Stresowałam się. Teraz patrząc na to z innej perspektywy, nawet śmieszy mnie tamtą sytuacja. Trochę mi zajęło zanim się ogarnęłam i weszłam do środka, gdzie od razu rzuciła mi się w oczy jego sylwetka przy barze. Podeszłam do niego z lekkim uśmiechem na ustach, którego zadaniem było maskować moją niepewność.
- Cześć - przywitałam się, a potem usiadłam na stołku obok niego.
Moją uwagę przykuł siniak na jego twarzy, ale uznałam, że nie będę pytać. W tej sytuacji albo by skłamał, albo unikał odpowiedzi. Ja pewnie zrobiłbym to samo.
- Hej - odpowiedział obdarowując mnie szelmowskim uśmieszkiem.
Zastanawiałam się jak powinnam się ubrać. Myślałam, że czarne rurki, znoszone converse, bokserka i dżinsowa kurtka nie są najlepszym zestawem na - czymkolwiek mogło być to spotkanie - randkę (?!). Jednak biorąc fakt, że miejscem spotkania było Benny's lepiej było nie zakładać sukienki i obcasów (w których swoją drogą chodzenie nie szło mi najlepiej) zważając na osobników lubiących się tam pojawiać.
Ale Luke miał na sobie czarne poprzecierane spodnie, zwykłą koszulkę w identycznym kolorze, i skórzaną kurtkę. Więc nie miałam co się obawiać, że ubrałam się niestosownie.
- Na szczęście dziś nie ma nikogo na scenie - stwierdził blondyn.
- Uwierz mi, że może być jeszcze gorzej - ostrzegłam go. - O północy zaczyna się karaoke i wtedy lepiej, żeby nas tu nie było.
- Masz zamiar uciec mi jak kopciuszek? - spytał.
- A co? Chcesz być moim księciem? - roześmiałam się. To nie był dobry tekst, stwierdziłam po chwili.
- Jeżeli tego sobie życzysz księżniczko - wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo. To miało brzmieć tak arogancko?
- Och, błagam nie nazywaj mnie tak - zaprotestowałam. - To najgorsze określenie na jakąkolwiek dziewczynę, zbyt pospolite - wyjaśniłam. - A jeżeli już to jestem królową.
- Masz o sobie wysokie mniemanie - zdziwił się.
- Ty też nie wyglądasz jakbyś miał problemy z samooceną - odparłam.
Podszedł do nas barman. Cieszyłam się, że James nie miał wtedy zmiany. Pewnie włączył by mu się jakiś opiekuńczy instynkt i kazał się odwalić ode mnie każdej osobie (szczególnie męskiej płci). Następnie poprosiłby kogoś o zastępstwo i odprowadził mnie pod same drzwi do domu.
- Chcesz coś? - spytał mnie.
- Możesz wybrać za mnie. Zobaczę, czy masz dobry gust - uśmiechnęłam się niczym kot z Cheshire (a przynajmniej miałam nadzieję, że wyglądam tak, a nie jakby ktoś uderzył mnie w twarz). Na szczęście odwzajemnił mój uśmiech, więc chyba osiągnęłam efekt bliski zamierzonego.
Chwilę później barman postawił przed naszą dwójką dwie butelki coli.
- Podobno nie jesteś wystarczająco stara, żeby pić - wyjaśnił.
I nie mam też pozwolenia, żeby włóczyć się po nocy (przynajmniej dopóki mieszkam z Beth), pomyślałam. Na szczęście Elizabeth pracując w szpitalu, zazwyczaj dostawała nocne dyżury. Wiązało się to z tym, że nie było jej od dwudziestej drugiej, do szóstej nad ranem, a ja mogłam swobodnie kłamać, że spałam grzecznie przez czas jej nieobecności.
Niestety z tym piciem to słabo wyszło. Ostatnio powiedziałam głupotę i teraz się to na mnie mści.
Ugh. Dlaczego musiał to zapamiętać?!
- Ty też nie jesteś? - spytałam wskazując ręką na jego butelkę.
- Technicznie rzecz biorąc mam dwadzieścia jeden lat. Nie piję dlatego, że jestem tu z tobą. Drobne pokłady kultury i taktu gdzieś jeszcze w sobie mam - oznajmił z uśmiechem.
Jak miło.
- Powiedz mi, Lili - wypalił nagle ni z tego ni z owego. - Co taka dziewczyna jak ty, robi w miejscu takim jak to. Tak naprawdę. Jestem cholernie ciekaw.
Zastanowiłam się chwilę zaciskając usta i przygryzając policzki od środka. Przeklęty nawyk. Chociaż... Lepsze to niż przygryzanie wargi, niczym bohaterka Pięćdziesięciu twarzy Grey'a.
Powiedzieć czy nie powiedzieć?
- Można stwierdzić, że najzwyczajniej lubię obserwować ludzi. Wyobrażam sobie historię każdego z nich, myślę co sprawiło, że konkretnej nocy pojawili się tu. - Kiwnął głową na znak, że rozumie. - Inspirują mnie.
- Jesteś malarką? Trochę niezbyt to pasuje do wymyślania historii, ale ostatnio rysowałaś - zastanowił się.
- Pisarką. Co prawda amatorką, ale z przeogromną ambicją - powiedziałam. - A ty? Kim jesteś? Kimś musisz. Artysta rozpozna artystę.
- Muzyk amator - wzruszył ramionami.
- To raczej od ciebie nie wymaga przesiadywania w barach, żeby potrafić się wczuć w emocje każdej osoby - odparłam. Po chwili zdałam sobie sprawę, że zabrzmiało to trochę złośliwie i wyniośle. Już miałam się wytłumaczyć, gdy on się odezwał.
- Oczywiście, że wymaga! - zaprotestował. - Piosenki to też słowa, nie tylko melodia. A jedno i drugie trzeba napisać.
- Prawie rozumiem. Prawie - ostatnie słowo wypowiedziałam z naciskiem. - Rozumiem jak pisze się książki. Ale nie mam pojęcia jak pisać piosenki. To dla mnie za krótkie by się na nich skupić, włożyć w nie serce.
- Nie potrafię tego wytłumaczyć.
- Och.
Jak widać nie tylko ja mogłam należeć do osób zamkniętych w sobie, nie pozwalających sobie na kontakt z innymi. Tym razem, chciałam pozwolić sobie na więcej.
- Ale mogę pokazać. - Zeskoczył ze stołka i wyciągnął dłoń w moją stronę. - Chcesz, żebym to zrobił?
Z uśmiechem na ustach chwyciłam jego dłoń wyciągniętą w moją stronę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz