środa, 22 czerwca 2016

Rozdział 2 (cz. 2): ... usłyszeć.

I'm married to the music
For better or for worse
~You Me At Six - 'Bite My Tongue'
 
LUKE

- Tak właściwie, to dokąd idziemy? - spytała dziewczyna obciągając rękawy dżinsowej kurtki na dłonie.
- Zobaczysz - odparłem. Brawo Luke, nawet nie byłeś pewny czy się nie zgubiłeś. - Tu jest skrót - z ulgą wskazałem na zakręt w jedną z wielu ciemnych uliczek. Jednak pamiętałem właściwą drogę, pomyślałem z ulgą.
Chwyciłem ją za nadgarstek i pobiegłem przed siebie ciągnąc ją za sobą. Trochę to dziwne zachowanie jak na dwie pozornie obce sobie osoby ale wtedy nie zastanawiałem się co w danym momencie robiłem. Zatrzymałem się, gdy drogę zagrodziło nam metalowe ogrodzenie.
- Dasz radę przejść na drugą stronę? - spytałem dla pewności.
- Prawdopodobnie - wzruszyła ramionami.
Powoli zbliżyła się do ogrodzenia i wczepiła palce w siatkę, potem robiąc to samo z czubkami trampek. Zaczęła się wspinać, będąc przy szczycie ostrożnie przełożyła nogi na drugą stronę, a potem zaskoczyła na ziemię i odwróciła się zerkając na mnie.
- Twoja kolej, Luke - powiedziała takim tonem, jakby rzucała mi wyzwanie.
Z krzywym uśmieszkiem na ustach odsunąłem się trochę, żeby wziąć rozbieg. Podbiegłem do kontenera ze śmieciami, wskoczyłem na niego, z niego podskoczyłem wyżej chwytając się krawędzi parapetu jednego z okien, a potem odbijając się od niego wskoczyłem wyżej i opierając się na rękach przerzuciłem swoje ciało na drugą stronę ogrodzenia, a tam zeskoczyłem zwinnie na ziemię.
- Zawsze się tak popisujesz? - Skrzyżowała dłonie na piersi.
Uśmiechnąłem się widząc błysk rozbawienia w jej ciemnych oczach.
- Tylko w środy - stwierdziłem posyłając jej jeden z wyćwiczonych uśmieszków. - No i przed pięknymi dziewczynami - dodałem po chwili.
- Chodźmy już - odparła udając niewzruszoną, ale delikatny uśmiech majaczył na jej ustach, a na policzkach wykwitły rumieńce.
Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Jeden z małych placów w mieście, który znalazłem na początku mojego pobytu tutaj, wyglądał o tej porze całkiem nieźle. Fontanna w jego centrum rozchlapywała wodę wokół, odbijając refleksy ze świateł ulicznych latarni. W okolicy było kilka restauracji, z których dochodziły różne melodię, gdzieś pod jakimś dachem stał facet z gitarą powoli pociągając za struny, ludzie kręcili się w różnych miejscach, samochody przyjeżdżały z cichym warkotem.
- Zatrzymajmy się tutaj - ustałem w pobliżu jednej z restauracji.
Rozejrzałem się, sprawdzając, czy dookoła nas nie ma kogoś, kto mógłby przeszkodzić mi w tym co miałem zamiar zrobić. Ale miejsce było idealne. Na drzewie przy którym się zatrzymaliśmy wisiały białe lampki choinkowe i nie wyglądało na to, żeby ktokolwiek miał do nas podejść.
- Nie wiem co chcesz mi tu pokazać - rozejrzała się wokół.
- Zaraz zrozumiesz - powstrzymałem ją przed powiedzeniem dalszych słów. - Wiesz z melodią jest jak z pisaniem książek. Z ilością ozdobników nie można przesadzić, czasem liczą się tylko te rzeczy, które są niemal nie zauważalne.
Kiwnęła głową z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Pokaże ci jak to wygląda, ale musisz mi zaufać.
- Będę tego żałować? - dopytała podejrzliwie.
- Bardzo możliwe. Ale to jedyne ryzyko - dodałem błyskawicznie. - Zgadzasz się?
Przeczesała ręką włosy, rozejrzała się po placu, a dopiero potem powiedziała: - Okay.
- Zamknij oczy i nie waż się podglądać - rozkazałem.
Przymknęła powieki, ale tylko na chwilę, bo gdy zrobiłem krok w jej stronę natychmiast je otworzyła przypatrując mi się z uwagą.
- Miałaś nie patrzeć - westchnąłem.
- Ciężko jest się zgodzić, gdy nie mam pojęcia, co chcesz zrobić - odparła.
- Boisz się? - spytałem z uśmiechem.
- Nie! - wykrzyknęła oburzona. - Śmiesz wątpić? - wskazała na mnie oskarżycielsko palcem.
- Ani trochę - uniosłem dłonie w geście obrony.
- No i bardzo dobrze - zamknęła oczy i skrzyżowała ręce na piersi. - Cokolwiek masz robić, zaczynaj - rozkazała.
Stanąłem za jej plecami, jedną dłoń położyłem jej na ramieniu, a drugą zakryłem jej oczy.
- To tak dla pewności, że tym razem nie będziesz podglądać - wyjaśniłem szepcząc jej na ucho. - Teraz się skup i powiedz mi co słyszysz.
- Tylko twój głos - prychnęła.
- Och, Lili, błagam skup się - westchnąłem. - Wiesz, o ile w książkach potrzebny jest wzrok, to w muzyce tylko słuch. Trzeba odczuwać nawet najcichszy dźwięk, żeby złożyć z nich idealną symfonię- szeptałem. - Dlatego teraz, gdy przestanę mówić, wsłuchaj się i mów o tym co cię otacza.
Zamilkłem w oczekiwaniu na jej głos. Oparła się plecami o moje ciało, co mimowolnie wywołało uśmiech na mojej twarzy. Dla mnie było to jak mały, początkowy akt zaufania.
- Słyszę plusk fontanny... - wyszeptała. - I szum drzew... - dodała po chwili - powolną melodię na gitarze... uderzenie o siebie sztućców, są jeszcze odgłosy aut.
- Jeszcze, Lili - ponagliłem ją. - Pomyśl inaczej. Szukaj tego co wcześniej nie przykuło twojej uwagi, to co tylko ty możesz usłyszeć.
- Stukanie obcasów o chodnik - zaczęła.
- Inaczej.
- Szum wiatru... - wypowiedziała dziwnym tonem. - Bicie mojego serca - niepewność w jej głosie się pogłębiła. - Twój oddech.
- Dobrze, myślę, że tyle wystarczy - wyszeptałem, przypadkowo muskając ustami jej ucho. - Teraz znajdź w tym melodię.
- Nie ma tu melodii.
- Ależ oczywiście, że jest. Tylko nie pozwalasz jej zagrać dostatecznie głośno. Pozwól sobie to poczuć - zasugerowałem.
Zacząłem delikatnie wystukiwać rytm na jej ramieniu, starałem się ją ukierunkować w odpowiedni sposób. Staliśmy tak dłuższą chwilę. Potem zacząłem nucić jakąś melodię, która łączyła się z dźwiękami, dochodzącymi zewsząd do naszych uszu. Oddech dziewczyny uspokoił się, niczym podczas snu.
Można powiedzieć, że byłem skrępowany. Była pierwszą osobą, której pokazałem tą ukrytą w głębi cześć siebie. Może i zrobiłem to za sprawą impulsu, emocji i chwili, ale sądziłem, że nie będę tego żałować. Przynajmniej taką miałem nadzieję.
Po pewnym czasie dziewczyna położyła swoją dłoń na mojej i zsunęła ją ze swoich oczu. Gdy to zrobiła splotła swoje palce z moimi. Ale po chwili, chyba gdy zdała sobie sprawę z tego co właśnie zrobiła, puściła moją dłoń i zwiększyła dystans pomiędzy nami o jeden krok.
- Na ilu dziewczynach to wypróbowałeś - zapytała wpatrując się w czubki swoich trampek.
- Jesteś pierwszą, której to pokazuje - wzruszyłem ramionami z uśmiechem, który ona od razu odwzajemniła, gdy tylko na mnie spojrzała.

************
Jeżeli zainteresuje to kogokolwiek kto tu zagląda, to informuję, że to opowiadanie dostępne jest również na wattpadzie.

https://www.wattpad.com/myworks/72878337-jeste%C5%9Bmy-artystami 

1 komentarz: